Dziś to nawet mała i duża czarna, a nawet czekoladka jeszcze jesienna nie pomoże.
Mam spadek formy i fizycznej i psychicznej.
Po ostatnich sezonowych porządkach dobrze nie odpoczęłam, a już od poniedziałku działałam dzielnie ze świątecznymi paczkami. Nasza kuchnia zamieniła się w mini centrum wysyłkowe. Klejenie kartonów, pakowanie upominków, wypisywanie kartek zgodnie z listą, dłuuugą listą.
Było co robić. Końca nie było widać. Dziewuszki pomagały, ale było więcej bałaganu niż porządku, ale zabawa przednia.
Nie dosypiam ostatnio. Chodzę rozkojarzona. Pilnowałam jednak, żeby wszystko było jak należy.
Paczki do przyjaciół, rodziny, ale też kontrahentów.
W taki sposób wyrażam swoją pamięć i doceniam współpracę. Niby nic wielkiego, a wiele osób to później pamięta.
Dzisiaj popołudniu szykując ostatnie paczki - wysiadł mi…kręgosłup. Idealna pora, co nie?
Nie leżę i nie siedzę. Do tego emocje grają mi dość mocno od wczoraj.
Anomalia pogodowa, bo mamy po 14'C??
Hormony, bo te wspaniałe dni jeszcze przede mną?!
Zużycie materiału, bo jednak ten kończący się rok był wymagający, bardzo?!
A niech tam, zrobię sobie może jeszcze filiżaneczkę, a może jakimś cudem obudzi i pobudzi do działania choćby na leżąco, bo rozkazy z tej pozycji wychodzą równie dobrze!
Z…..akurzaj, a nie daj się!