Niedawno bo we wtorek w Irlandii obchodzony był St Patrick's Day. Był i nie był. Był inny niż Każdy się spodziewał. Nasi sąsiedzi wszak wywiesili flagi, udekorowali domy, ale tak samo jak my, niwicjusze, nie wybrali się na coroczną paradę, nie zasiedli w tradycyjnym pubie z kuflem https://www.guinness.com/en-ie/ i nie świętowali hucznie tego obchodzonego w licznych krajach święta. Cisza. Nastała cisza. Sąsiedzi ucinali sobie pogawędki przez płot bądź w znacznej odległości. Przykro było na to patrzeć. Przyzwyczajeni są inaczej ten dzień spędzać... To tak jakby ktoś nagle unieważnił ten dzień i w dodatku zakazał bliskim być choćby razem... Rodowici Irlandczycy mówią, że to odcisk w historii, gdzie ich dzieci będą opowiadać swoim dzieciom o urwaniu ich tradycji w obliczu ogólnoświatowej zagłady poczucia bezpieczeństwa, względnej stabilności i bezgranicznej przestrzeni. My oddaliśmy w choć małym stopniu hołd tutejszej tradycji co spotkało się z uznaniem i uśmiechem w tym smutnym i zatrważającym momencie historii Nas wszystkich. Przed nami tutejszy Dzień Matki za kilka dni...bez spotkań z Nimi, żeby nie narażać ich na niebezpieczeństwo...